Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka opowiedział o zatrzymaniu na Białorusi terrorysty ukrańskich służb specjalnych oraz jego pomocników, którzy są związani z próbą dywersji wobec samolotu A-50 na lotnisku w Maczuliszczach. O tym głowa państwa powiedział podczas wręczenie nagród państwowych i stopni wyższej kadrze oficerskiej.
Przez Alaksandra Łukaszenkę zostało odznaczone, że tę świąteczną imprezę obecni mężczyźni oficerowie przyszli nie z pustymi rękoma, a z perzentem. „Histrorię tę można nazwać niewiarygodną. Jeszcze raz przepraszam, że odchodzę od regulaminu i poprostu przed światem opowiadam państwu nie jako Prezydent, ale zwykła osoba o tym wyjątkowym prezencie, imię którego „niewiarygodne”, - podkreślił.
Początek
Alaksandr Łukaszenka opowiedział, że wszystko zostało zapoczątkowane osiem miesięcy lub półroku temu. Dokładnie to jeszcze trzeba wyjaśnić. Miejsce wydarzeń – Kijów. „Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, kierownictwo CIA, czy to zboku, czy to za plecami sporządzają plan operacji przeciwko Republice Białorusi. Został przygotowany terrorysta. To Rosjanin, z rosyjskim paszportem, ma ukraiński paszport. Urodził się w Krzywym Rogu, mieszkał na Krymie. Krewni niektórzy w Austrii, niektórzy pozostali w Kijowie. Został zawerbowany przez służby specjalne Ukrainy, chyba w 2014 roku. Programista albo dobrze znający się na technologiach IT. Szykował się do przeprowadzenia akji terrorystycznych”, - podzielił się szczegółami Prezydent Białorusi.
Przypomniał o dywersji, dokonanej wcześniej wobec rosyjskiego lotniska w Engelsie. „Akcja terrorystyczna przeciwko rosyjskim samolotom w Engelsie została przeprowadzona kilka miesięcy temu. Zobaczyliśmy rezultaty ze zdjęć satelitarnych. Uszkodzone rosyjskie samolotu o znaczeniu strategicznym. To zostało zlecone nie jemu. Innym grupom, które szczegółowo zostały przygotowane razem z naszym tak zwanym terrorystą na terytorium Ukrainy”.
Szkolili dywersanta przedstawiciele Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, wykorzystując wysokie technologie. „To, co zobaczyliśmy, realizując operację na Białorusi, to naprawdę było coś niewiarygodnego. Zostały wykorzystane najbardziej wysokie technologie. Szkolono go tam nie przez miesięc. Po przygotowaniu został przewieziony na nasze terytorium”, - powiedział Prezydent.
Droga na Białoruś
Oczywiście, że przez granicę z Ukrainą nie mógł trafić – jest zamknięta. Więc została wybrana trasa Warszawa- Brześć, Warszawa – Łódź – Ryga – Psków. A potem Mińsk.
Alaksandr Łukaszenka polecił obecnemu na imprezie przewodniczącemu Państwowego Komitetu Granicznego Białorusi Anatolijowi Łappo odnaleźć białoruskiego pogranicznika, który przepuścił terrorystę na terytorium Białorusi pod Brześciem. „Pod warunkiem rozmaitych wywrotów, łez i płaczu, że, jeżeli go nie przepuści, biada będzie z nim na Ukrainie. Lecz nasz chłopiec to zuch. I chociaż po ludzku można było go zrozumieć, powiedział mu, że na Białorusi tak nie może być: „Jeśli pan przejdzie na Białoruś z ukraińskim paszportem (miał dwa paszporty: rosyjski i ukraiński), to będę musiał pana tu zarejstrować. Nie chciał tego. Powrócił do Warszawy. Jemu z Ukrainy przekazano dodatkową trasę. Jak już powiedziałem, Warszawa – Łódź – Ryga. I tam przekroczył łotewsko-rosyjską granicę”, - ogłosił szczegóły białoruski lider.
Alaksandr Łukaszenka kontynuował „Pogranicznicy rosyjscy, niestety, przepuścili go. Chociaż nie powinni byli tego czynić. Podróżował z wewnętrznym rosyjskim paszportem. Mają paszporty zagraniczne. Tym niemniej dostał się do Pskowa, potem przyjechał autobusem do Mińska”.
Przygotowanie do nieudanej akcji terrorystycznej
„Nie będą w szczegółach mówił o tym, w jaki sposób były przekazywane narzędzia przestępstwa, czyli aparaty bezpilotowe. Wybrano mały aparat bezpilotowe. Ponieważ, gdyby wykorzystali wielki, to systemy naszego śledzenia, oczywiście zobaczyłyby go. Lecz ten mały aparat bezpilotowy, wyprodukowany w Chinach, jest sprzedawany i w naszych sklepach, wykryliśmy, że został sprzedany w USA (ten chiński aparat), a potem powrócił na Ukrainę. I na Ukrainie wykorzystano te dwa aparaty bezpilotowe, szkolono tę osobę oraz inne, które mu pomagały. O tym opowiem wam potem”, - stwierdził Prezydent.
„Została przygotowana ta akcja terrorystyczna. Rezultaty znacie. Na szczęście, zamolot nie dostał jakichś poważnych uszkodzeń, oprócz, jak sami mówią, drapin i jednej dziury w korpusie, która dla samolota wojskowego nie przeszkadza w realizacji jego funkcji. Pokazywalismy państwu ten samolot. Jak mnie poinformowano, nawet spotykał Prezydenta, kiedy wracałem z Pekistan. Tym niemniej poprosiliśmy Rosja, by wzięli ten samolot do obsługi i przysłali nam inny. Tam się stało”, - odznaczył głowa państwa.
O samolocie
Alaksandr Łukaszenka opowiedział, jakie zadanie samolot A-50 realizowywał na Białorusi:
„Co to za samolot? Na terytorium Białorusi to nie rosyjski samolot. To ja poprosiłem Prezydenta Rosyjki skierować do mnie ugrupowianie lotnicze, by mogli prowadzić kontrolę naszych białoruskich granic i we wspólnym białorusko-rosyjskim ugrupowaniu szkolić pewne umiejętności”.
„Ten samolot nigdy nie zalatał na terytorium Ukrainy, nawet nie zbliżał się do granicy (nie potrzebuje tego), Polski, Litwy – tych wszystkich draniów, którzy dzisiaj pracują przeciwko Białorusi. Bardzo ostrożnie pracowaliśmy. Nikomu nie dawaliśmy powodu do tego”, - podkreślił Prezydent.
Historia zatrzymania
„Pop rzeprowadzeniu akcji terrorystycznej i spróby wysadzić w powietrze samolot – drogi, samolot – zwiadowcę – A-50, zostały sporządzone trasy, by go wyprowadzić (terrorystę) z terytorium Białorusi. To dla nich, zrozumieliśmy, była bardzo cenna osoba”, - powiedział Alaksandr Łukaszenka.
„Na moje rozporządzenie jeszcze przed wizytą do Chin (pewnie, państwo o tym się domyślało) zostały oddane bardzo rygorystyczne rozkazy funkcjonariuszom (są tu). Krzyczałem na was, przeklinałem. To dzisiaj jest przekreślane. Lecz nie zapominajcie”,- odznaczył głowa państwa.
Zostały zamknięte granice Białorusi. „Lecz rozumieliśmy, ę naszych głównym problemem jest granica białorusko-rosyjska. Nie mamy tam oddziałów wojskowych. Nawet i granicy nie ma między Rosją a Białorusią. Więc głównym naszym zadaniem było nie dopuszczenie przedostania się go do Rosji. Przecież w olbrzymiej, bezdennej Rosji, znaleźć go byłoby bardzo ciężko. Rozumieliśmy to, więc zostały wykorzystane setki, a być może tysiące osób – wojskowych wszystkich oddziałów, by zamknąć Białoruś”, - opowiedział białoruski lider.
Zostały podjęte pewne zabiegi, rozpoczął swoją działalność sztab antyterrorystyczny pod dowództwem przewodniczącego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego Białorusi Iwana Cierciela. „Prowokowali Ukraińców, pokazując im, że prowadzimy tam jakieś operacji. Poddali się na to i pokazali faktycznie swymi czynami, gdzie chą wyprowadzać tego terrorystę. Oczywiście, Łapp zamknął granicę. Oni zauważyli, żę przez granicę nie przejdą. Więc zaczęli wykorzystywać inny wariant wyprowadzenie go stąd. Lecz przed wyprowadzeniem należało stworzyć nowy kanał”, - powiedział Prezydent.
Alaksandr Łukaszenka opowiedział, co go zaskoczyło w tej operacji – wykorzystanie wysokich technologii. „Stworzyli dla niego (terrorysty) specjalny program (najprawdopodobnie Amerykanie), dali mu specjalne telefony, dzięki którym monitorowali każdy jego krok w reżimie audio i wideo. Widzieli, gdzie się przemieszcza, z kim się spotyka i rozmawia i tak dalej. Potem równoległy telefon. To bardzo ważne, drugie, co mnie zaskoczyło. Tam trochę się pomyliliśmy, kiedy porzucuł ten telefon (nie wiedzieliśmy o tym) w mieszkaniu, wziął równoległy telefon, już kierowali im za pomocą tego telefonu”.
„Był to rozkaz Służby Bezpieczeństwa Ukrainy: kiedy zajdziemy do tego mieszkanie po śladach – natychmiast zobaczą. Tak się stało. W tym momencie, powiem szczerze, będąc w Chinach, zacząłem wątpić po waszym sprawozdaniu, że go szybko znajdziemy”, - podzielił się szczegółami Prezydent.
Kontynuował: „Drugie moje niewiarygodne zaskoczenie, kiedy państwo, analizując tysiące telefonów, negocjacji, spotkań i rozmów różnych draniów poza granicami naszego kraju, wykryliście go. Poprostu wykryliście w gabinecie. Dwa punkty. Kiedy zaszliście do tego punktu, gdzie się ukrywał i czekał na nową trasę, wzięliście go na pierwszym tym mieszkaniu – pod Borowlanami w jakiejś siedzibie. W piwnicy – wydawnictwo z różnego rodzaju szmatami biało-czerwono-białymi oraz inną literaturą. Drań tam mieszkał. Możecie zrobić wnioski. O czym zawsze mówiłem – nam nigdy nie wolno się uspokajać”.
FM-nadajniki i częstotliwości:
Rakitnica - 106.2 MHz
Grodno - 95.7 MHz
Świsłocz - 104.4 MHz
Geraniony - 99.9 MHz
Brasław - 106.6 MHz
Miadzioł - 102.0 MHz